wtorek, 21 sierpnia 2012

Chapter 2

Początek szkoły
   Nie żebym narzekał, ale nigdy nie lubiłem wstawać o świcie. Dla mnie był to po prostu koniec nocy, który - zgodnie z prawami natury - należy przespać. Nic więc dziwnego, że tego okropnego dnia także nie chciało mi się wstawać, a dźwięk budzika doprowadzał mnie do istnej pasji. Nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale znienawidziłem utwór Burn it down, Linkin Parku.... 
   Jak na lenia przystało, wyłączyłem telefon i poszedłem spać dalej. Co mnie interesowało to, że było już grubo po siódmej i pierwszego dnia nie powinienem się spóźnić? Oczywiście nic. Spałem w najlepsze i nic nie wskazywałoby na to, że tego dnia wstanę. 
   Woda, a raczej wodospad. Cudowny krajobraz, a w przejrzystej tafli oceanu odbijała się sylwetka kobiety. Nie rozpoznałem jej, ale dokładnie widziałem, jak swoimi zgrabnymi rączkami nakazuje mi podejść do siebie. Powolutku zacząłem spełniać jej rozkaz i już po chwili wchodziłem pod strumień skapującej wody. Wszystko fajnie, pięknie, ale do cholery jasnej, dlaczego jestem mokry?! Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony i zacząłem rozglądać się naokoło siebie. W pierwszej chwili nikogo nie zauważyłem, jednakże śmiech, który dotarł do moich uszu, od razu wskazał winowajczynię. 
  - Tanja! - wrzasnąłem na cały głos. Całe szczęście, że nikogo nie było w domu, bo zapewne źle by się to skończyło, gdybym obudził któreś z rodziców. - Mózg ci odebrało, czy jak? 
   Dziewczyna i tak nie reagowała na moje uwagi. Jedyne co robiła, to tępo wpatrywała się w moją sylwetkę i próbowała opanować śmiech. Nie wiedziałem, co ją tak śmieszy, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że jestem w samych slipkach i to przy okazji tych, które dostałem od babci na Wigilię. Po prostu byłem wczoraj tak wykończony, że nie chciało mi się szukać czegoś normalniejszego, bo zapewne renifery z czerwonymi noskami i drzewkiem Wigilijnym zbyt dobrze się na mnie nie prezentowały. Automatycznie zasłoniłem się rękoma i zacząłem się wycofywać w stronę swojej łazienki. Ale młoda i tak się śmiała, nawet po tym, jak uraczyłem ją swoim złowieszczym wzrokiem. Nic. Jak grochem o ścianę. Nie wiem za jakie grzechy dostałem taką siostrę...
   Stanąłem przed lustrem i zacząłem oglądać swoją zmarnowaną twarz. Naprawdę nie wiem, co robiłem przez całą noc, ale podkrążone oczy dały mi do myślenia. Na pewno nie spałem, ale ćpać też nie ćpałem, więc coś było nie tak. Musiałem chyba mieć koszmary, jak za czasów przedszkola. Eh... Westchnąłem głęboko i obmyłem się zimną wodą. Parę razy przeczesałem rudą grzywę grzebieniem i zacząłem nasłuchiwać, czy siostrunia wyszła już z mojego terytorium. Kiedy już stwierdziłem, że teren czysty, wpadłem jak torpeda do pokoju i zacząłem szukać normalnych slipek. Nie, w szkole nie pozwolę sobie na taką wpadkę jak w domu.
   Ubrałem się jak na rozpoczęcie roku przystało, oczywiście pomijając czarne spodnie, które zastąpiłem ciemnymi jeansami i "zapomniałem" założyć krawat. Nie żebym miał coś przeciwko temu, ale nie widzę się w czymś takim. Wpakowałem telefon do kieszeni i zszedłem do kuchni. Brązowowłosa paskuda siedziała przy stole kuchennym i zajadała się płatkami, które oboje kochaliśmy od dzieciństwa.
    Między mną, a Tanją są dwa lata różnicy, co wiążę się z tym, że właśnie w tym roku idzie ona do mojej szkoły. Nie żebym się jej wstydził, czy coś i nie jest też tak, że się nawzajem nienawidzimy. Wręcz przeciwnie: mamy dość dobry kontakt, co czasami naprawdę ciężko zauważyć, ale tak to już jest między rodzeństwem. Mimo to jestem w stanie pobić każdego, kto jej cokolwiek zrobi, w końcu to moja siostra. A patrząc na to z perspektywy jej wyglądu, to muszę przyznać, że od tego roku dopiero się zacznie... 
    - Jesz? - zapytała z szerokim uśmiechem na ustach.
    - Nie - rzuciłem oschle, doskonale wiedząc, dlaczego się szczerzy.
   Dobrałem się do lodówki, wyciągając z niej karton mleka i wypijając go na jednym tchu. Czułem się tak, jakbym pił z tydzień, a teraz odczuwał tego skutki. Problem polegał na tym, że nic takiego nie miało miejsca.
    - Ładnie pochlałeś - rzuciła Tanja, wybuchając już - tym razem - śmiechem. 
   - Dobra - warknąłem i usiadłem na przeciwko niej. - Po pierwsze: nie piłem. I druga sprawa: jak tylko dowiem się w szkole, że ktoś wie o moim prezencie od babci, to twoje zdjęcia z dzieciństwa znajdą się w gazetce szkolnej - mruknąłem. 
   - Nie odważysz się - wytrzeszczyła swoje wielkie oczy. 
   - Sprawdź. Więc jak, umowa stoi? 
   Jej mina pod żadnym względem nie dawała mi do zrozumienia, że układ się jej podoba, ale zapewne fakt o zepsuciu jej przez brata, w pierwszych dniach szkoły, opinii zrobił swoje. 
    - Dobra, stoi. 
   - Uwielbiam się z tobą targować - rzekłem i puściłem w jej stronę oczko. - A teraz wybacz, ale i tak już się spóźniłem. W tym momencie wolałbym być pierwszoroczniakiem. 
    Zostawiając młodą w kuchni wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę przystanku. Do szkoły nie miałem daleko, ale po prostu nie chciało mi się dzisiaj iść. Szczególnie dlatego, że czułem się tak źle z zupełnie nieznanych mi powodów.  
    Na autobus długo nie czekałem, bo gdy tylko znalazłem się na przystanku, niebieski pojazd już jechał w moim kierunku. Już miałem wsiadać, gdy nagle poczułem wibracje w prawej kieszeni. Szybko wyciągnąłem telefon i zerknąłem na wyświetlacz. "Nowy sms od: Tanja". 
   - Co, stęskniłaś się już, dzieciaku? - szepnąłem pod nosem. 
   Chociaż nie miałem najmniejszej ochoty smsować z siostrą, postanowiłem, że wiadomość odczytam. W końcu mogło być śmiesznie, gdy na przykład pomyliła numery, tak jak kiedyś. Dzięki temu przynajmniej wiedziałem, że mój kochany kolega do niej startował.
   Jednak ta wiadomość, w miarę jej czytania, stawała się coraz bardziej przerażająca...
   - Zapomniałeś, plecaka - wydukałem, po raz setny czytając wiadomość. Autobus stał się przeszłością, chociaż był ostatnią możliwością na w miarę szybkie dotarcie do szkoły. Zerknąłem na zegarem - 8:30. O dziewiątej zaczynała się akademia, na której na pewno szanowana pani Tsunade sprawdzi naszą obecność po ostatnich wybrykach. Nie, nie myślałem już o reszcie. Zamiast tego biegiem rzuciłem się w stronę domu, który od przystanku był oddalony o piętnaście minut.
   Dotarłem tam w zaskakująco szybkim tempie. Nie sądziłem, że taki ze mnie sportsmen. Nie, ja nigdy nim nie będę. Wbiegłem do domu, nie rozglądając się na boki, aż nagle poczułem jak grunt pod moimi nogami się osuwa i w chwilę później wylądowałem już na śliskiej posadzce. 
   - Cholera! - wrzasnąłem, masując głowę, którą uderzyłem o kafelki. - Co za idiota tu coś rozlał?!
   Mimo swoich krzyków nie usłyszałem odpowiedzi. Może to i nawet lepiej? Dziwne jednak było to, że dom był już pusty, a raczej nigdzie nie widziałem Tanji. Była dziwna, rozpoczęcie miała na dziesiątą, a już poszła... Nigdy nie zrozumiem młodszego pokolenia. 
   Zwlokłem się z podłogi i - już powoli - zacząłem kroczyć do swojego pokoju, by zabrać plecak. Na całe szczęście był spakowany i wszystko było takie, jakie być powinno. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na zegarek. Była 8:44. Innymi słowy zostało mi szesnaście minut, a do szkoły miałem około dwadzieścia pięć minut drogi. Czyli znowu bieg...
   Zamknąłem dom na klucz, o czym moja siostra wcześniej zapomniała, zapewne zostawiając mi ułatwienie i pobiegłem w stronę szkoły. Na całe szczęście nie było aż tak gorąco jak wczoraj, aczkolwiek temperatura dawała się we znaki, szczególnie w tym momencie. 
    Nawet sobie nie wyobrażacie, jaki zadowolony byłem, gdy ujrzałem ten wielki, biały budynek zwany szkołą. Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek się ucieszę z tego powodu. Ostatnimi czasy sam siebie zadziwiałem. 
    Żeby udać się na akademię musiałem najpierw zostawić plecak w sali, a patrząc na godzinę, wiedziałem, że moja klasa już dawno się tam znajduję. Jedyna opcja jaka przychodziła mi do głowy, to zostawienie dziadostwa w pokoju klubowym, ale wiązałoby się to ze spotkaniem wszystkich, których w tym momencie nie chciałem. Naprawdę wolałem się najpierw ogarnąć, niż dowiedzieć się, co ja takiego wczoraj robiłem, że nie pamiętam, a czuję się jakbym okradł bank po działce. Mimo wszystko w tej sytuacji nie miałem wyjścia. 
    Biegłem w stronę klubu, aż momentami brakowało mi tchu. Nigdy nie lubiłem tego robić, jeśli nie musiałem, dlatego z kondycją było u mnie słabo. Muszę zacząć biegać, bo to naprawdę się przydaję. 
    Nagle usłyszałem jak ktoś woła mnie po imieniu, na co automatycznie odwróciłem głowę w tamtą stronę. Niestety nie zdążyłem zauważyć, kto to był, bo w tej samej chwili uderzyłem w coś, a raczej w kogoś. Odrzuciło mnie jak cholera, przez co przez chwilę nic nie widziałem, co spowodowały białe kartki, latające po całym korytarzu. Przetarłem szybko oczy, po czym stwierdziłem, że mam przekichane. 
    - Kogo ja tu widzę - rzekła kobieta. - Czy ty czasem nie powinieneś już być na akademii? 
   - Tak, Tsunade-sama - wydukałem, wlepiając wzrok w ziemię. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że może nieco złagodzę dyrektorkę, jeśli pomogę jej zbierać kartki, które przeze mnie rozsypała. 
   - Dziękuję - rzuciła oschle, kiedy wszystko jej podałem. Już zaczęłam odchodzić, a ja miałem zamiar cieszyć się, że mi się upiekło, gdy nagle: - Zostajesz po lekcjach. 
   Trzy słowa, które załamały mnie już pierwszego dnia szkoły. Widocznie Madara rzucił na mnie jakiś urok... 
    Do pokoju klubowego ruszyłem już wolniej. Po prostu nie miałem zamiaru iść na akademię, skoro i tak zostaję po lekcjach, więc co mi za różnica? Drzwi do pomieszczenia nie zmieniły się nic: ta sama czerń, te same rysy, które były wynikiem naszych głupich pomysłów i ten sam, czerwony napis. Nic nowego.
   Nagle z wielkim hukiem ktoś je otworzył, a  moim oczom ukazała się sylwetka bardzo dobrze znanej mi osoby, z którą miałem wiele do wyjaśnienia. Nagato... Stanął w progu jak wryty w ziemię. Zapewne nie miał ochoty na spotkanie mnie właśnie w tym momencie. W chwilę później opamiętałem się nieco i rozejrzałem naokoło. Wszyscy byli już w sali, co świadczyło o tym, iż Nagato znowu stchórzył. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. 
   - Wychodzę - warknął w moją stronę. 
   - Masz za dużo do wyjaśniania, by uciekać - powiedziałem opanowanym tonem, na co chłopak tylko westchnął.
   - Jak zwykle w porę, Yahiko - -usłyszałem sykliwy głos Madary, chowającego się w kącie. 
   - Jak zwykle się chowasz - rzuciłem z ironią w głosie, przypominając sobie wczorajsze wydarzenie. 
   Nagato wszedł ze mną do środka, bo - powiedzmy sobie szczerze - nie miał innego wyjścia. I tak nie zamierzałem z nim w tym momencie rozmawiać na T E N temat, bo obecność chłopaków - jak dla mnie - była w takim momencie zbędna. Po prostu dałem mu czas do zmyślenia odpowiedzi na oczywiste pytania.
_____________________________________________________

Nie żeby coś, ale w ogóle nie jestem zadowolona z rozdziału. Wcześniej miałam w głowie zupełnie inny przebieg wydarzeń, ale nigdy nie miałam czasu, by to w końcu napisać...  Taka ironia losu. Mimo wszystko postaram się, aby kolejny rozdział był lepszy, o wiele, bo jak na razie to przynudzam. W każdym razie dziękuję wszystkim za komentarze i za miłe opinie. Tak powiem, weźcie mi troszkę pozwracajcie uwagę na coś, bo same pochlebstwa to też niedobrze ;) Zastanawiam się też, czy może macie jakieś uwagi odnośnie fabuły, pytania, ew. czy może chcielibyście ujrzeć w tym opowiadaniu z własnych pomysłów? Jestem otwarta na wszelkie propozycje! W każdym razie... Czekam na Wasze opinie i do napisania ;3

6 komentarzy:

  1. Ja tam nie wiem, czemu miałabym się czepiać. I nie rozumiem Twojego niezadowolenia. Rozdział mnie się bardzo podobał. Zabawny, niemal cały czas się śmiałam. I te slipki w jednorożce... Chłopak zdecydowanie miał gorszy dzień. Styl lekki, nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam. A wiec szkoła... No bardzo jestem ciekawa, co dalej. Sprawa z Nagato mnie intryguje. Zapowiada się naprawdę interesująco. Poza tym zazdroszczę umiejętności budowania tak naturalnych dialogów. Pozdrawiam i już nie mogę sie doczekać NN [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, wydurniłam się, bo przeczytałam całą starą serię, będąc pewna, że to ona jest "aktualna" -.- No, ale mogę z nim porównać i ta wersja jest o niebo lepsza. Co prawda nadal tak samo lekka, ale lepsza. Jestem ciekawa co z Konana, Nagato i Yahiko, myślę, że tu chodzi o dziecko, ale wtedy dlaczego Yahiko i Nagato byliby aż tak pokłóceni? Chyba, że Yahiko jej zrobił bachora, ale raczej wykluczam tą możliwość, bo byłby chyba bardziej załamany >D Lubię jego siostrę tak swoją drogą. Madara też fajna postać i uwielbiam określenie "menda", haha :D. Kończę już, bo późno jest ^^. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi rozdział się bardzo podobał, jest taki... Prawdziwy. Znając siebie, zrobię dokładnie to samo w pierwszy dzień szkoły Xd
    "(...)weźcie mi troszkę pozwracajcie uwagę na coś" - to ja zwrócę! "Zerknąłem na zegarem" - wspaniały rym, ale chyba nie o to chodziło ;D
    Dobra, dobra, nie rozpisuję się, bo nie ma po co. Czekam na dalszą część ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe opowiadanie. Nareszcie Konan, Nagato i Yahiko *q* Tylko za jedno Cię nienawidzę... DLACZEGO NIE CHCESZ NAPISAĆ, CO JEST Z NAGATO I KONAN?! Ja tam jestem pewna, że Konan jest w ciąży :3 W każdym razie, czekam na nowy rozdział. Czy mogłabyś mnie o nim powiadomić na GG? Oto numer: 23545928.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile ja szukałam bloga na wyższym poziomie, w którym bohaterami będą Nagato, Konan i Yahiko! *.* Uwielbiam ową trójkę, więc niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! :D Pozdrawiam ;)

    Ps; Przepraszam, że dopiero teraz nadrabiam większość blogów. Szkoła - wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu! Kurcze, naprawdę się cieszę, że zdobywam nowych czytelników, no i że Sasuke - niekanoniczny z resztą, nie wadzi jakoś szczególnie :D Przyznam się, że Itachi również jest moim ulubieńcem. Nie ośmieliłabym się jednak pisać o nim. Czczę go na swój dziwny sposób... z resztą, jak wszystkich Uchihów xD
    Jaki będzie Naruto? Normalny, po mojemu jednak - póki co zdradzę tylko tyle, o :)

    jeśli chcesz - oczywiście, że poinformuję o nowym rozdziale.
    No i ten, dziękuję za ten komentarz u mnie - bo dzięki niemu trafiłam sobie tutaj.

    ***

    Przeczytałam wszystko, starą wersję i rozdziały nowej. I wiesz co? Spokojnie możesz mnie dopisać do listy fanów i stałych bywalców:) Jestem absolutnie zachwycona!
    Nie spotkałam się jeszcze z tak dobrym blogiem, o tematyce szkolnej Naruto. Masz świetny styl, widać że zależy Ci na tym co piszesz, i jak piszesz.
    I jeszcze ta prawdziwość bijąca z treści - pomysł z klubem, Akatsuki i Madarą. I Yahiko(jak nic, właśnie znalazłam sobie kogoś do pokochania na Twoim blogu :).

    Uwielbiam zakład z poprzedniej części, uwielbiam szujowatego Madarę - wzrusza mnie, przypomina z zachowania mojego kolegę. Do pewnego momentu człowiek jest zabawny, potem zaczyna irytować i robić sobie wrogów...
    I po raz kolejny Cię pochwalę, świetna kreacja bohaterów! Są naprawdę genialni, realni wręcz.

    Też obstawiam, że Konan jest w ciąży - pewnie dasz nam niezłego prztyczka w nos, jeśli okaże się, że tak nie jest - i dobrze z reszta! :D

    Pozdrawiam,

    emocje-w-pigulce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń