środa, 8 maja 2013

Chapter 6

Zerwane więzi
  W pierwszym momencie nie zareagowałem. W ogóle nie mogłem pojąć znaczenia słów, które parę sekund wcześniej wyszły z ust Akemi. Była to dla mnie jedna, wielka niedorzeczność. Która kochająca matka stara się przekonać przyjaciela swojej córki, by grał po jej stronie? Przecież to chore... 
  - Co mam zrobić? - spytałem z niedowierzaniem, poprawiając się na krześle. Coraz bardziej miałem ochotę się stamtąd ulotnić, jednak zdawałem sobie sprawę, że teraz za późno już na takie kroki.
  - Dobrze wiesz, że jeśli urodzi to dziecko wszystko się zmieni. Ona zmarnuje swoje życie – zaczęła tłumaczyć kobieta. 
  Jak Jashina kocham... Nigdy nie miałem tak wielkiej ochoty uderzyć kobiety, jak w tamtym momencie. Coś po prostu wewnątrz mnie pękło i bałem się, że nie uda mi się tego okiełznać, dlatego przepełniony złością zagryzłem wargę. 
  - Przecież to jej wybór – wysyczałem przez zęby.
  - Jest młoda i głupia – powiedziała z arogancją jej matka. - Nie słucha dorosłych, więc może ciebie posłucha – dodała po chwili, oglądając swoje paznokcie.
  Cała arogancja, która aż wylewała się z tej kobiety, powoli zaczęła mnie ogarniać. Straciłem do niej już resztki szacunku, a w mojej głowie pojawił się doskonały plan morderstwa. Byle tylko się jej pozbyć. Nie wiem dlaczego, ale miałem przeświadczenie, że wszystkie problemy znikną tak szybko, jak śnieg podczas deszczu.
  - Kto jak kto, ale jej własna matka nie powinna mówić takich rzeczy – odrzekłem z pogardą, lustrując Akemi przeszywającym wzrokiem.
  - Widać, że już dawno straciłeś dobre wychowanie – odszczeknęła po chwili i wstała z krzesła. - Dobrze, że Nagato jest bardziej rozsądny – dodała z satysfakcją.
  - Jemu też to powiedziałaś? - zapytałem z nadzieją, że nic takiego nie miało miejsca. 
  - Oczywiście. 
  Cały mój świat legł w gruzach. Co prawda, znałem Nagato bardzo dobrze, jednak obawiałem się, że cała ta sytuacja go przerosła i po prostu, jak potulny baranek, przystał na propozycję tej okropnej kobiety. Pod wpływem impulsu, nerwowo wstałem z krzesła, po czym podszedłem do Akemi i spojrzałem jej prosto w oczy. Początkowo zauważyłem w nich strach, jednak po jakimś czasie przybrały one raczej postawę obojętności, która wręcz kusiła mnie, bym ją uderzył.
  - Jaką matką jesteś? - zapytałem, starając się opanować. - Powinnaś ją wspierać, a nie starać się jeszcze bardziej pogrążyć! - wrzasnąłem na cały korytarz, a mój głos rozszedł się echem.
  Kobieta nic nie odpowiadała. Stała tak przez dobre parę sekund i tępo wpatrywała się w wyraz mojej twarzy. Przysiąc bym mógł, że poczuła się zażenowana, że udało mi się obudzić w niej jakiekolwiek uczucia, jednak to złudzenie prysło szybciej niż bańka mydlana.
  - Kto jak kto, ale ty nie powinieneś dawać mi wykładów, Yahiko – odparła spokojnie, powoli oddalając się ode mnie. - Jeśli przeżyłbyś chociaż połowę tego co ja, to może i bym cię posłuchała. Niestety, jesteś tylko niewychowanym bachorem, któremu wydaję się, że pozjadał wszystkie rozumki świata.
  Nawet nie zauważyłem kiedy, a Akemi już nie było. Zostały po niej tylko słowa, które na dobre utkwiły mi w pamięci. Chciałem się ich pozbyć, zastępując je jakąś przyjemniejszą rozmową, jednak tym razem nie było możliwości na oszukanie swoich zmysłów. Zdołowany usiadłem na krześle, nerwowo podrygując nogą. Mocno zacisnąłem powieki, po czym wydałem z siebie bliżej nieopisany dźwięk. Właśnie w ten sposób wyraziłem swoją bezsilność, a prawda jest taka, że właśnie tego w sobie najbardziej nie lubiłem. Zawsze, gdy wszystko naokoło uświadamiało mi, że nie jestem w stanie nic zrobić, po prostu się poddawałem i wracałem do swojego dawnego, spokojnego życia. 
  - By to szlag – mruknąłem pod nosem, uświadamiając sobie swoje położenie. Gdybym nie obiecał Konan, że poczekam aż skończy rozmowę, najpewniej zmierzałbym w tym momencie do jakiegoś baru, by zatopić smutki. Cóż, nie wszystkie przyzwyczajenia da się zmienić, a to niewątpliwie stało się częścią mojej chorej osobowości.
  Moje użalanie się nad własną osobą przerwał głuchy dźwięk czyichś kroków. Tym razem nawet nie myślałem, kto zmierza w moim kierunku, ponieważ byłem pewny, że nic gorszego już mnie nie spotka. Wzdychnąłem głęboko i oparłem się na krześle. Ukradkiem zerknąłem tylko w stronę przybysza, na co automatycznie wstałem z miejsca, widząc jak pielęgniarka otwiera drzwi do pokoju Konan. Szybko tam podszedłem, chociaż obiecałem sobie, że nie będę interesował się przebiegiem sytuacji za ścianą. Sam siebie próbowałem oszukać, ponieważ cały czas to wszystko nie dawało mi spokoju, szczególnie dlatego, że od dobrych piętnastu minut w pokoju panowała cisza. 
  Ciemnowłosa kobieta pewnie wkroczyła do pomieszczenia, po czym oznajmiła, że czas odwiedzin już dawno się skończył i nie rozumie, co my wszyscy jeszcze tu robimy. Zajrzałem tam z ciekawości, której nie mogłem w sobie zdusić. Nagato siedział na wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu, a Konan leżała na szpitalnej kozetce, wpatrując się w kobietę tępym wzrokiem. Wiedziałem, że coś jest nie tak, jednak – o nieszczęsny – nie miałem możliwości niczego się dowiedzieć, ponieważ kobieta wypchnęła nas obu. 
  - Przyjdę jutro! - Udało mi się powiedzieć do Konan, po czym jej sylwetka zniknęła za białymi drzwiami.
  - Bardzo dobre rozwiązanie, proszę pana. Jutro jak najbardziej, dzisiaj oddział jest już zamknięty. Proszę nie przemęczać pacjentki – rzekła kobieta uroczystym głosem, po czym poprowadziła nas do wyjścia. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Nawet nie chciałem, by Nagato zagaił rozmowę, ponieważ miałem wrażenie, że skończyłoby się to kłótnią. Cóż, dużo się nie pomyliłem. 
  Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Było chłodno, to fakt, ale moje zachowanie było uargumentowane zupełnie czymś innym. Zostałem z Nagato sam i tylko liczyłem sekundy, aż ten cholerny dupek się do mnie odezwie. Prawda jest taka, że zacząłem go traktować, jakby od dziecka był moim wrogiem. Wszystkie wspólne relacje gdzieś zniknęły, chociaż sam nie wiedziałem dlaczego. Nie... Wróć... Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. 
  - Szlag by to – mruknąłem, kiedy poczułem wibracje w kieszeni. Wiedziałem, że jedyną osobą, która może do mnie teraz dzwonić jest Tanja. Oznaczało to tylko i wyłącznie kłopoty, dlatego stwierdziłem, że odpuszczę sobie rozmowę z siostrą przy Nagato i później oddzwonię.
  - No to ja będę leciał – odezwał się chłopak. Mówiąc to, nawet nie spojrzał na moją postać. Po prostu rzucił parę nic dla mnie nieznaczących słów i zaczął uciekać. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby mimo wszystko zacząć rozmowę, ale po prostu musiałem się czegokolwiek dowiedzieć, inaczej rozwaliłbym wszystko na swojej drodze. 
  - Nagato – zawołałem za nim, chwilę później żałując swojej czynności. Chłopak niepewnie odwrócił się w moją stronę, jednak cały czas unikał wzroku. Prawda jest taka, że ja po części też tchórzyłem. Starałem się robić wszystko, by tylko nie napotkać się na jego wiecznie obojętne spojrzenie. Chociaż strasznie mnie ciekawiło, jaką postawę przyjął tym razem. 
  - No? - zapytał zniecierpliwiony.
  Między nami zapadła cisza. Podobna do tej z Konan, jednak zupełnie inna. Cudowny paradoks. Chciałem mu tak wiele zarzucić, ale nie mogłem złożyć w głowie ani jednego zdania. Jedyne, na co miałem ochotę, to po prostu mu przyłożyć, by się wreszcie ogarnął. I zapewne zrobiłbym to bez zastanowienia, gdybym tylko wiedział, że słowa Akemi są prawdą. 
  - Rozmawiałeś z Akemi, nie? - zacząłem, coraz bardziej się denerwując. Mocno zacisnąłem palce na telefonie, którego nie schowałem i czekałem na jego reakcję. Niestety, Nagato nic nie odpowiadał. - Prosiła cię, byś przekonał Konan do usunięcia ciąży, prawda? - dodałem chwilę później, starając się wzbudzić w nim jakiekolwiek emocje. Wiedziałem, że będzie to trudne. Nagato zawsze potrafił wszystko w sobie ukryć. I chociaż byłem jedną z nielicznych osób, którym udawało się go zrozumieć bez słów, to bez spoglądania na jego ruchy byłem na straconej pozycji.
  - Nawet jeśli, to nic ci do tego – odparł po chwili, zupełnie niepodobnym do siebie głosem. Słysząc jego odpowiedź, szybko na niego spojrzałem. Nie mogłem uwierzyć własnym uszom i zacząłem się zastanawiać, czy ja czasem nie ogłuchłem. Nagato mówi do mnie takim tonem?! Chłopak, który nigdy mi się nie sprzeciwił, bo zawsze wolał trzymać się na uboczu. Chłopak, który zawsze był gotowy poświęcić wszystko dla przyjaciół. Chłopak, którego jeszcze niedawno nazywałem przyjacielem w tamtym momencie stał się dla mnie obcy. Jego podejście do sprawy było tak cholernie naciągane, że już nie mogłem dłużej wytrzymać, widząc jak robi z siebie ofiarę. 
  - Powiedziałeś to Konan? - zapytałem drżącym głosem. W głowie miałem mętlik, a moje ciało domagało się jakiejś aktywności. Czegokolwiek – biegu, skakania, ewentualnie wdania się w bójkę. Po prostu emocje zaczynały brać nade mną górę. 
  Nagato się nie odzywał. Stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się w szarą kostkę brukową.  Spojrzałem na niego przenikliwym spojrzeniem, dzięki czemu zrozumiałem, co tak naprawdę się działo. Jego zachowanie, nawet postawa wobec mnie... Po prostu się bał. Mimo wszystko, nie byłem w stanie znaleźć innych usprawiedliwiających go wymówek. Wiedziałem, że jest mu ciężko, ale nie zamierzałem przez to być wyrozumiały. Dlaczego? Ponieważ Nagato stał się egoistą, a tego w ludziach nienawidzę bardziej od dwulicowości. 
  - Odpowiedz mi, do cholery! - wrzasnąłem na niego, pozwalając moim emocjom ujrzeć światło dzienne. - Kazałeś jej usunąć ciążę?! - zapytałem z jeszcze większą agresją niż parę sekund wcześniej. Byłem na tyle zdenerwowany, że nawet nie zastanawiałem się nad swoimi słowami. 
  - Tak, powiedziałem jej to– odparł po chwili. Jego słowa były pewne i przy okazji nasączone przesłaniem „przestań się wpierdalać tam, gdzie cię nie chcą”. Mimo wszystko, nie miałem zamiaru dać sobie spokoju.
  - Czy ty naprawdę zidiociałeś do reszty?! - Nawet nie zauważyłem kiedy, a moja pięść powędrowała w stronę białej gipsówki. Uderzyłem w ścianę szpitala z całej siły, by tylko dać upust swojemu zdenerwowaniu. Tynk lekko posypał się na ziemię, a z mojej ręki zaczął płynąć strużek krwi. Dziwne było to, że nawet mnie to nie bolało. Dodatkowo nigdy nie sądziłem, że mam tyle siły, bo uszkodzić ścianę... I przy okazji rękę.
  - Daj już sobie spokój – mruknął obojętnie Nagato i zaczął odchodzić. Pierniczony tchórz – przeszło mi przez myśl. 
  - Czy ty naprawdę stałeś się takim cholernym egoistą, że nie interesują cię już osoby, za które dawniej mógłbyś oddać życie? - żachnąłem się. - Do cholery, co ty sobie myślałeś? Że ona po prostu to zaakceptuje i zrobi tak, jak jej karzesz?! - Mówiłem wszystko, co tylko przyszło mi na myśl. Zarzutów w kierunku Nagato miałem mnóstwo – począwszy od jego egoizmu i zakończywszy na tchórzostwie, którym się zasłaniał. Dlatego mówiąc to wszystko, miałem nadzieję, że chłopak w końcu obudzi się z tej pierniczonej iluzji, która przysłaniała mu oczy!
  - Yahiko, zamknij się w końcu – wysyczał przez zęby. - Myślisz, że dla mnie ta sytuacja jest łatwa? - Nagato całkowicie odwrócił się w moją stronę i po raz pierwszy od naszego spotkania spojrzał mi prosto w oczy. Widziałem w nim tylko strach, chociaż starał się to zasłonić złością. Typowe dla niego. - Mam dopiero dziewiętnaście lat i całe życie przed sobą. Tak samo jak Konan. Dziecko to tylko i wyłącznie problem, dla nas obojga! 
  - No ładnie – przerwałem mu. - Widzę, że Akemi skutecznie przeprowadziła ci pranie mózgu – dodałem z kpiącym uśmieszkiem. 
  Nagato zerknął na mnie, po czym przybliżył się parę kroków. Teraz doskonale widziałem jego postać, ponieważ stanął bezpośrednio pod latarnią. Tego obrazu, który w tamtym momencie miałem na wyciągniecie ręki, nie zapomnę do końca życia. Widok przyjaciela, który za wszelka cenę stara się usprawiedliwić swoje działanie, przy okazji tracąc swoją moralność. Pamiętam, że zrobiło mi się słabo.
  - Nie bądź taki cwany, dobra? - warknął w moim kierunku. - Ciebie to nie dotyczy, nadal będziesz sobie żył bez żadnych konsekwencji. Więc, do cholery jasnej, przestań się wchrzaniać! - Nagato prawie że przyparł mnie do ściany, a jego pięść wylądowała dokładnie pięć centymetrów od mojej twarzy. Nawet nie drgnąłem, ponieważ od jakiegoś czasu się tego spodziewałam. Złość aż się z niego wylewała.
  Po jakichś dwóch minutach, Nagato wciągnął głęboko powietrze i zaczął się wycofywać. Już nie spojrzał mi w oczy, tylko odchrząknął parę razy i ruszył w kierunku przystanku autobusowego. Zastanawiałem się dobre parę sekund, czy jest sens cokolwiek mówić, czy po prostu odpuścić. Wiedziałem, że atmosfera jest już wystarczająco niebezpieczna, a mi odechciało się całkowicie żyć.
  Kiedy już postanowiłem, że dam sobie ze wszystkim spokój, wytarłem skaleczoną rękę o jeansy i schowałem telefon do kieszeni. Zabawne, ale nawet nie zauważyłem, że przez cały czas trzymałem go w lewej ręce. Następnie, z zupełnie niewiadomych mi przyczyn, zagryzłem dolną wargę i ostatni raz rozejrzałem się po okolicy w celu sprawdzenia, gdzie jest Nagato. Zdziwiłem się, gdy zobaczyłem go parę kroków ode mnie. Chłopak stał do mnie tyłem, jednak nie przeszkodziło mi to, żeby usłyszeć jego słowa.
  - Skoro jesteś taki cwany, to może weźmiesz odpowiedzialność za dziecko, co? - rzucił w moim kierunku. Wiedziałem, że stara się mnie podpuścić i jeszcze bardziej zdenerwować. Gdybym posłuchał swojego wewnętrznego głosu, to po prostu odszedłbym bez komentarza, jednak moje rozdrażnienie było zbyt wielkie.
  - Przynajmniej dziecko miałoby normalnego ojca, który nie boi się spojrzeć rzeczywistości w oczy – odparłem spokojnie, po czym przyjrzałem się sylwetce „przyjaciela”. - Zawsze byłeś tchórzem, Nagato – dodałem na odchodne i już miałem zamiar dać sobie spokój, jednak mój towarzysz miał zupełnie inne plany. 
  - Hmpf, i kto to mówi? - zadrwił. - Koleś, który nie potrafił wyznać swoich uczuć przyjaciółce. 
  Nie myślałem. Nawet nie miałem takiej ochoty. Po prostu pod wpływem emocji podbiegłem do Nagato i z całej siły uderzyłem go z pięści w twarz. Chłopak zachwiał się parę razy, po czym oparł się o ścianę i przetarł dłonią krew spływającą z ust. Uśmiechał się. I to przy okazji z satysfakcją. Sprawiło to, że gdyby nie ból w ręce, to zabiłbym go tam na miejscu. Nic już nie miało dla mnie znaczenia, zupełnie nic.
  - Kurwa, Nagato, ocknij się w końcu – przeszło mi przez gardło. - Gadasz o tym wszystkim, jakby cię to nie dotyczyło – dodałem, ciężko łapiąc oddech.
  - Odpuść sobie, dobra? I przestań się wpieprzać w nie swoje sprawy – odrzekł, otrzepując się z niewidzialnego kurzu. 
  - Ta – zacząłem z irytacją. - Już raz sobie odpuściłem, drugi raz żałować nie będę. Nie wiedziałem, że jest z ciebie taka szuja – odparłem, po czym bez żadnego słowa pożegnania ruszyłem w stronę centrum. 
*****
  Powiem Wam szczerze, że jestem z siebie zadowolona. Chyba pierwszy raz w mojej blogowej karierze udało mi się opublikować rozdziały w tak krótkim odstępie czasowym. Teraz jednak, nie do końca jestem przekonana, kiedy pojawi się kolejny chapterek, ponieważ trzeba się przyszykować do szkoły i wrócić do tego cholernie nudnego życia. A szkoda, bo blogowanie znowu zaczęło sprawiać mi ogromną przyjemność! A w głowie mam już tyle planów na kolejne rozdziały, że aż się to ze mnie wylewa, szczególnie przed snem. 
  Cóż, jeśli miałabym jakoś skomentować ten rozdział, to... kurde, trochę poszalałam. Ale tak po prostu musi być, Yahiko nie będzie się wiecznie wszystkiemu przyglądał. Ponadto na prośbę, następny rozdział prawdopodobnie wprowadzi trochę romantyzmu, a jak nie następny, to drugi z kolei. Co jeszcze... A tak... Bardzo chciałabym Was przeprosić za przekleństwa, które pojawiły się powyżej - nie jestem zwolenniczką tego typu słów, ale razem z moją przyjaciółka i naszymi doświadczeniami stwierdziłyśmy, że inaczej by ta sytuacja się nie odbyła. I tak twierdzę, że Yah jest tutaj ZA spokojny. 
  I jeszcze taka sprawa... Jak podoba się nowy szablon? Chciałabym poznać Wasze opinię, ponieważ wariuję. Szukałam dzisiaj cały dzień jakiejś szabloniarni, która by mi odpowiadała, jednak na nic nie mogłam trafić (znaczy się, miałam kaprysy ^^). Dlatego zrobiłam szablon sama, a prawda jest taka, że jakoś wybitnie w tym uzdolniona nie jestem, dlatego czekam na opinię ;) 
  Aaaa! (Dzisiaj się rozpiszę :O). Nawet nie wiecie, jak mi się miło zrobiło, gdy pod wczorajszym postem dostałam takie komentarze. Nie sądziłam, że jest tyle ludzi, którzy cieszą się na nowy rozdział na SL. Jestem naprawdę szczęśliwa! Już 18 obserwatorów! Coś za dobrze mi się ostatnio powodzi ^^ 

No i co, tradycyjnie odpowiedzi dla komentujących;
@Midori - Mamusia Konan od początku w mojej głowie miała taką rolę. Po prostu nie lubię zbyt przesłodzonych historyjek, chociaż czasami do nich sięgam, więc stwierdziłam, że wyżyję się na bohaterach i nie będą mieli w życiu łatwo. Co do ciąży - kurcze, przewidywalne to było posunięcie z mojej strony, mam nadzieję, że się nie zawiedliście. I bardzo się cieszę, że jakiekolwiek emocje wzbudziłam w Tobie swoimi wypocinami ^^ 
@Marta Anonim - Niahahaha :3 Buuu x2 . Spokojnie, spokojnie. Jeszcze nie raz zrobisz to swoje "Buuu" czytając moją chorą fabułę. Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęci. I uwierz mi, ja też - nie wiem dlaczego - jestem po stronie Yahiko, ale to nie znaczy, że będzie miał ulgi! O nie, nie, nie! Niech się postara, dopiero potem może mu się coś od losu dostanie ^^ 
@Mrs. Riddle - Miałam się postarać szybciej dodać rozdział, więc o to i jest. Co do tego mojego stylu, to nadal mam gdzieś jakieś dziwne wrażenie, że się pogorszył. Sama nie wiem dlaczego, w każdym razie mam nadzieję, że mi to minię. Dziękuję za miłe słowa!
@Code Breaker - A więc rąbek tajemnicy uchylony, chociaż nie wiem, czy jest satysfakcjonujacy. Nie moja wina, że robię takiego człeka z Nagato, ale jest to potrzebne, żeby fabuła się rozwijała... :3
@Neko Fuyu - Ja też jestem fanką tego gatunku, dlatego nie potrafię sobie wyobrazić, żeby pisać coś innego. A co do Konan i Yahiko... No właśnie mam to "zbliżenie się" w planach, tylko nie przebiegnie ono aż tak strasznie "happy endowo", żeby za kolorowo się wszystkim nie zrobiło, bo tęczy na blogu mieć nie chcę! W każdym razie, mam w zanadrzu parę pomysłów, którymi postaram się z Wami w najbliższym czasie podzielić. 

A więc miłego czytania! Czekam na opinie i wytykanie błędów. Opierniczanie też mile widziane :)) Ossu!

24 komentarze:

  1. "Buuuu" dzisiaj nie będzie :) Ja kocham Pain'a, bo tak jak Sasori jest rudy -o-... Rozdział super^^ A teraz okaże się, że Yahiko jest Ojcem dziecka xD Czekam na nexta d-_-b- fajna emotikonka, nie? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szablon się podoba. I broń Boże - Yahiko ojcem nie będzie. Aż na tyle fabuły nie pokręcę, a z drugiej strony nie chcę zbytnio przesadzać z charakterem Konan, bo ona na tym by nieźle ucierpiała ^^ d-.-b - wolę tą! <3

      Usuń
  3. Mówiłam Ci już, że Cię kocham? Taak, w końcu chyba Ci się to moje gadanie znudzi. Ale prawda jest taka, że ten blog jest najlepszym jaki w życiu czytałam, a czytałam ich na prawdę sporo, aż sama nie zliczę. Mówię serio. Świetny pomysł na historię, nie oklepany, oryginalny, do tego Twój lekki styl pisania i to jak wszystko dokładnie opisujesz!
    Ogólnie jeśli o rozdział chodzi - Yahiko jest taki słodki jak się denerwuje! :3 A Nagato? Z jednej strony mi go szkoda - młody, a musi wziąć na siebie taką odpowiedzialność, ale z drugiej - to jak traktuje swoich przyjaciół jest niesprawiedliwe, niedopuszczalne...
    Całe Twoje opowiadanie jest takie prawdziwe, niewymuszone, że aż przeżywam wszystko wraz z bohaterami :).
    A Akemi mnie denerwuje! Głupia stara baba! Powinna wspierać swoją córkę w tak trudnej sytuacji, a nie nastawiać jej przyjaciół przeciwko niej!
    Ojojojo, trochę się rozpisałam o.o. Tak czy inaczej, czekam na następny rozdział z niecierpliwością :3

    PS Szablon cudowny! Zakochałam się w nim! *O* Do tego cudowne piosenki wybrałaś. Uwielbiam i Marinę, i Ellie - aktualnie głównie ich słucham :33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekst piosenek spasował mi do dalszego rozwoju opowiadania. Poniekąd się nimi trochę zainspiruję. I jeju - nawet nie wiesz, jak mi się miło zrobiło, gdy czytałam Twoje słowa. Jednak mimo wszystko nadal twierdzę, że stać mnie na coś lepszego, niż to, co na razie jest. No ale... trzeba kroczek po kroczku się rozwijać. Akemi miała taką rolę w mojej głowie od początku. Po prostu nie chcę, aby Konan miała zbyt łatwo, ponieważ w codziennym życiu raczej tak nie jest, szczególnie w takich sytuacjach.

      Usuń
  4. Witam,
    dopiero tutaj zawitałam, jak na razie przeczytałam niewiele ale zamierzam to nadrobić, bo bardzo mi się opowiadanie spodobało, wspaniale piszesz, ciekawie.. Masz w mojej osobie nowego, stałego czytelnika....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. jak uslyszalam o ciazy pomyslalam...boaah, co za glupota ale...teraz uwazam ze to swietne :) naprawde twoje rozdzialy sa wyjatkowe :* jedne z moich ulubionych :* pisz dalej. zanta1313

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Powiem Ci szczerze, że też na początku stwierdziłam, że to oklepany pomysł, ale jak się głębiej zastanowiłam, to tak naprawdę ten temat jest rzadko poruszany, a fakt faktem, można dzięki niemu stworzyć coś niebanalnego. Będę pisać!

      Usuń
  6. No dobra. Zaczne od początku, a dzisiaj będzie tego sporo więc się przygotuj. Zacznę więc od szablonu, który jest prze boski! Bardzo mi się podoba i na początku zastanawiałam się w jakiej szabloniarni go zamawiałaś :D Teraz wiem że zrobiłaś sama - gratuluje.
    Co do notki, jejku świetna! Twój blog, jest jednym z niewielu, na które zawsze bardzo niecierpliwie czekam! Naprawdę, nie dość że sam twój styl pisania mi się bardzo podoba, to fabuła sprawia, że nie mogę ci nic zarzucić! W ogóle czytając to mam przed oczami Nagato sukinsyna :< A zawsze tak go lubiłam! Konan jest biedna, aż mi jej szkoda:( A Yahiko to świetny przyjaciel, ze świecą takiego szukać :D
    No i wspominałam że nienawidzę Akemi? Jeśli tak to powiem jeszcze raz, grghr głupia baba ._.
    Po za tym, to co z ojcem Konan? Chyba, że coś wspominałaś, a ja już zdążyłam zapomnieć ._.
    No w każdym bądź razie pozdrawiam cieplutko i życzę jeszcze więcej weny! ;3
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatulek Konan też będzie miał swoją rolę! Tak samo jak rodzice Nagato, bo Yahiko to inna bajka. W każdym razie mam zamiar troszkę wykorzystać ich otoczenie i przy okazji zacząć jakieś wątki poboczne, ale to dopiero, gdy wszystko się uspokoi. Naprawdę tak strasznie przypadł Ci do gustu mój styl pisania? Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe. Jestem zbyt krytyczna co do swojej osoby. W każdym razie obiecuję, że (przynajmniej postaram się) częściej publikować rozdziały i Cię nie katować oczekiwaniem :) Ossu!

      Usuń
    2. Tak naprawdę podoba mi się Twój styl pisania! Świetny jest, taki lekki do czytania i jednocześnie taki dopracowany! I nie bądź taka krytyczna ^^ dobrze jest :) No i czekam na rozdział :D

      Usuń
    3. Rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu, ale wszystko zależy od "wiatrów" szkolnych ^^. Mam nadzieję, że rozumiesz, o co mi chodzi :D

      Usuń
  7. Ejjjj ja nie chcę znienawidzić Nagato ;/
    Niestety na tym blogu naprawdę jest trochę szują. Chciałabym ci coś zarzucić, szukam błędów, jakichkolwiek potknięc coś z czym się nie zgadzam, co mi nie pasuje, alee... Nie moge nic znaleźć. Fabuła jest jakby dopasowana do mnie, a jak jeszcze napisałas, że nie będzie na tym blogu tęczy to już wgl. Nie lubię słodkich romansów. Ogólnie wolę dramaty, ale to nie ważne.
    Powiem iż bardzo ładnie przedstawiłaś sytuację w jakiej znajduje się Yahiko. To znaczy z czym musi się borykać, chociaż jego to "nie dotyczy"
    Chyba moge ci coś zarzucić(?). Nie to złe słowo. Może bardziej będzie pasować poprosić, albo podrzucić. Ehhh nie wiem.
    Chodzi mi o to, żebyś napisała też jak się czuje Nagato w tej sytuacji. Wiadomo, że dla niego ( oprócz Konan) jest to chyba najbardziej przykre doświadczenie. Hmm o tej godzinie brakuje mi odpowiednich słów. Ale mam nadzieję, ze zrozumiesz o co mi chodzi.
    Przepraszam za błędy, ale mimo zmęczenia czytam twojego bloga w wolnym czasie ;]
    Hmm i jeszcze jedna prośba. Gdybyś mogła mnie powiadamiac na moim blogu. Już raz mnie na nim powiadomiłaś, więc chyba wiesz którym. Nie zaśmiecam ci tutaj linkiem.
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na dalsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodkie romanse nie mają w sobie nic z życia. Rzadko się zdarza taki wielki big love w rzeczywistości. Jeśli chodzi o Nagato - fakt, zrobiłam z niego nieciekawy charakter, ale to tylko chwilowo. Bardzo przypadł mi do gustu Twój pomysł, ale jeszcze się nad tym poważnie zastanowię, bo nie wiem, czy będę w stanie oddać jego uczucia i przemyślenia. Yahiko jest prostszy, ponieważ poniekąd jest taki jak ja, jeśli o charakter chodzi. Co do powiadamiania - nie ma problemu :) Ossu!

      Usuń
    2. Dokładnie, co do romansów.
      Szczerze powiem, że wkurza mnie jak wszystko sie zawsze układa na takich blogach i nie ma sprzeczek, nieporozumień, większych kłótni. To jest wręcz takie nierealne i omijam takie blogi szerokim łukiem.
      Dlatego cieszę się, że u ciebie tego nie ma. O Jashinie, dzięki.

      Usuń
  8. To może zacznę tak, piszesz genialnie i po prostu kocham twój blog. Normalnie... nie mam słów jak to opisać. Ogólnie to jesteś chyba pierwszą osobą, która zaczęła pisać opowiadanie o tej trójce i nie porzuciła tego. Za to chwała, Ci dzięki! Na Jashina, kurde no, przez to opowiadanie chcę skakać jak durna po mieszkaniu i śpiewać jakieś... nie wiadomo co. Szczerze to naprawdę pojawił się szujowaty Nagato. Ja tam bardzo lubię parę Yahiko i Konan, ale nie ma za dużo fanficków o nich przez to czuje się jakby podcięli mi skrzydła. No nic, mam nadzieję, że dodasz wkrótce nowy chapter, bo chyba się od uzależniam.
    Pozdrowionka i weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo. Dziękuję za te miłe słowa! Nawet nie wiesz, jak strasznie podniosły mnie na duchu. Niejednokrotnie już miałam wrażenie, że ta historia nie ma w sobie nic wciągającego, a tu nagle taka niespodzianka <3 Szczerze powiedziawszy, strasznie denerwowało mnie, że nie ma praktycznie żadnych opowiadań o tej trójce, dlatego postanowiłam, że czas na jakąś renowację. SasuSaku za dużo... NejiTenten specjalnie mi nie odpowiadało, więc stwierdziłam, że warto zaryzykować. Jak widać, opłacało się :) Co do rozdziału... Mam nadzieję, że niedługo się pojawi. Co prawda, w głowie mam już jego scenariusz, jednak nie mam czasu, by przelać go na papier ;( Mam ostatni tydzień szkoły i trzeba ponaciągać oceny, żeby rodzice za bardzo nie byli zawiedzeni. W każdym razie, postaram się opublikować go najpóźniej pod koniec maja. Mam nadzieję, że mi się uda... Później wyjeżdżam do Hiszpanii, więc będą niestety dwa tygodnie bez mojego odzewu. Dlatego postaram się dać Wam do tego czasu przynajmniej dwa rozdziały. ;)

      Usuń
  9. Boże! Piękna notka *.* Jak zwykle czekam na następną... ;) Mimo, iż notki wychodzą rzadziej to ja i tak to wchodzę codziennie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. po pierwsze: kiedy nowa notka?:<
    po drugie: Czemu nie mogę dodać komentarza w zakładce spam?:<
    po trzecie: Chcę Cię bardzo serdecznie zaprosić na prolog mojego nowego opowiadania: http://shiro-kyosu.blogspot.com/
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  11. SPAM ci nie działa, więc tu napiszę:

    Łapaj nominacje ;)

    http://konoha-clans.blogspot.com/p/nominacje.html

    Pozdrawiam ;)

    Przepraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. bardzo przepraszam, że publikuję to tutaj, ale nie mogę umieścić niczego w zakładce SPAM

    Witam :) Chciałam Cię poinformować, że zgłosiłam Cię do Libester Award. Jeżeli nie chce ci się w to bawić, nie szkodzi. Wszelkie informacje znajdziesz u mnie na blogu w zakładce "Libester Award". pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Przy dobrych wiatrach - dzisiaj. Przy lekkiej burzy będzie trzeba poczekać do środy. Wszystko zależy od mojego niestałego łącza, które - o dziwo, zaczęło działać :)

      Usuń
  14. zaczelam dzisiaj czytac Twego bloga i przestac nie moge ^^ super ! :)

    OdpowiedzUsuń